Ten rozdział jest ze specjalną dedykacją dla Victoria Forever . <3
Dziękuje, że komentujesz każdy rozdział, czasami nawet więcej niż jeden raz.
Dziękuję, że w ogóle tak się tutaj udzielasz <3
Może chociaż tak Ci się będę mogła odwdzięczyć :*
----------------------------------------------------------------------------------------------
KOMENTUJCIE. <3
TWÓJ KOMENTARZ = MOJA MOTYWACJA.
MOJA MOTYWACJA = SZYBCIEJ NASTĘPNY.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję, że w ogóle tak się tutaj udzielasz <3
Może chociaż tak Ci się będę mogła odwdzięczyć :*
----------------------------------------------------------------------------------------------
KOMENTUJCIE. <3
TWÓJ KOMENTARZ = MOJA MOTYWACJA.
MOJA MOTYWACJA = SZYBCIEJ NASTĘPNY.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Nie
wiedziałam, co wstąpiło w Harrego, czyżby był zazdrosny? Nie.. To niemożliwe.
Stałam w miejsc przez kilka minut, oszołomiona tym widokiem. Pierwszy z naszej
trójki oprzytomniał Zayn, zrzucając się w stronę przyjaciela i odciągając go od
Nathana. Niestety to nie przyniosło większego efektu, ponieważ zielonooki
wyrwał mu się i nadal okładał pięściami chłopaka, z którym przed momentem się przytulałam. Musiałam coś
zrobić.
- Harry - Zaczęłam cicho - To tylko mój przyjaciel nie musisz być zazdrosny - Te słowa wypadły z moich ust zanim zdążyłam to przemyśleć, ale poskutkowało. Lokaty odwrócił się w moją stronę, ale nadal nie puścił chłopaka i nagle zaczął się histerycznie śmiać, co nie ukrywam trochę mnie przeraziło.
- Zazdrosny? O Ciebie? - Wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem - Chyba śnisz, kochanie. - Prychnął - My się znaliśmy już wcześniej, prawda Mark? - Zwrócił się w stronę pobitego.
- On ma na imię Nathan - Poprawiłam go, a Harry znowu zaniósł się śmiechem i jego wzrok ponownie był na mnie.
- Zależy jak Ci się przedstawił - mrugnął do mnie, a minutę później wepchnął Nathana do swojego samochodu i odjechali.
Zamurowało mnie. Co miało oznaczać "Zależy jak Ci się przedstawił"? To pytanie cały czas zajmowało moją głowę. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy Zayn odwiózł mnie pod dom Harrego i już byłam w swoim pokoju. Ciągle zastanawiała mnie ta cała sytuacja. Harry bijący Nathana i mówiący, że znał go już wcześniej. Tylko wspomniał, że miał na imię Mark. Czyżby Nathan mnie okłamywał? Niemożliwe.. Miałam dość. Naprawdę ten dzień był okropnie długi i męczący. Teraz marzyłam, tylko o długim śnie. Przebrałam się w pidżamę i ułożyłam na łóżku. Byłam pewna, że i tak nie zasnę przez ilość negatywnych wrażeń z dzisiejszego dnia, ale po piętnastu minutach już odpłynęłam do krainy Morfeusza. *
- Harry - Zaczęłam cicho - To tylko mój przyjaciel nie musisz być zazdrosny - Te słowa wypadły z moich ust zanim zdążyłam to przemyśleć, ale poskutkowało. Lokaty odwrócił się w moją stronę, ale nadal nie puścił chłopaka i nagle zaczął się histerycznie śmiać, co nie ukrywam trochę mnie przeraziło.
- Zazdrosny? O Ciebie? - Wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem - Chyba śnisz, kochanie. - Prychnął - My się znaliśmy już wcześniej, prawda Mark? - Zwrócił się w stronę pobitego.
- On ma na imię Nathan - Poprawiłam go, a Harry znowu zaniósł się śmiechem i jego wzrok ponownie był na mnie.
- Zależy jak Ci się przedstawił - mrugnął do mnie, a minutę później wepchnął Nathana do swojego samochodu i odjechali.
Zamurowało mnie. Co miało oznaczać "Zależy jak Ci się przedstawił"? To pytanie cały czas zajmowało moją głowę. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy Zayn odwiózł mnie pod dom Harrego i już byłam w swoim pokoju. Ciągle zastanawiała mnie ta cała sytuacja. Harry bijący Nathana i mówiący, że znał go już wcześniej. Tylko wspomniał, że miał na imię Mark. Czyżby Nathan mnie okłamywał? Niemożliwe.. Miałam dość. Naprawdę ten dzień był okropnie długi i męczący. Teraz marzyłam, tylko o długim śnie. Przebrałam się w pidżamę i ułożyłam na łóżku. Byłam pewna, że i tak nie zasnę przez ilość negatywnych wrażeń z dzisiejszego dnia, ale po piętnastu minutach już odpłynęłam do krainy Morfeusza. *
Obudził mnie
hałas dochodzący z korytarza, leniwie podniosłam się z łóżka. Otworzyłam drzwi
i ujrzałam Harrego kompletnie pijanego, który gubił i jednocześnie potykał się
o swoje ubrania. Cała sytuacja z Nathanem poszła w niepamięć, gdy go takiego
zobaczyłam. Szczerze to zrobiło mi się go szkoda, chociaż wiadomo.. Mógł tyle
nie pić. Podeszłam do niego.
- Chodź
Harry. Pomogę Ci. - Objęłam go w tali, a jego rękę przerzuciłam sobie przez
ramię, aby łatwiej mi było go utrzymać.
- Nie chce.
- Oburzył się. - No chyba, że dasz mi buziaka. - Uśmiechnął się zalotnie, co w
jego stanie wyglądało komicznie.
- Harry! Nie
marudź. - Ciągnęłam go w stronę jego pokoju, co nie było łatwe, bo chłopak się
opierał.
- Nie podnoś
na mnie głosu! - Krzyknął. Znam go zaledwie trzy dni, a jego zmiany nastrojów
są już uciążliwe. - Dasz mi buziaka i koniec! Musisz robić, co każe!
- No dobra..
Jeden buziak. - Wymamrotałam niepewnie, a na jego twarzy od razu zagościł
słodki uśmiech. Znowu zmiana nastroju. Gorzej niż baba w ciąży. * Jego usta, z
każdą sekundą były oraz moich. Nie chciałam tego pocałunku. Śmierdziało od
niego wódką, a to nie jest zbyt zachęcające. Jednak nie miała wyjścia.
Przypomniało mi się, że podobna sytuacja miała miejsce dziś rano i wtedy nie
miałabym nic, przeciwko, ponieważ Harry jest naprawdę pociągający, poza tym
zrobienie na złość jego "dziewczynie" byłoby fajne. Zaśmiałam się z
siebie w duchu i spojrzałam na Harrego. Nasze wargi dzieliła dosłownie minimalna
odległość, kiedy nagle głowa Harrego opadła i jego usta wylądowały na mojej brodzie.
Chłopak usnął na stojąco. Odetchnęłam z ulgą. Cudem dotaszczyłam go do jego
pokoju i położyłam na łóżku, po czym zostawiając go samego, udałam się do
swojego pokoju i zasnęłam. * W środku nocy ponownie obudziły mnie odgłosy dochodzące z korytarza. Usłyszałam, że na korytarzu Harry rozmawiał z kimś
przez telefon. Spojrzałam na zegarek - wpół do trzeciej. Zielonooki mówił coś o
załatwieniu sprawy z Markiem oraz, że zaraz przyjdzie na miejsce i się go
pozbędzie. Miałam wielką nadzieję, że nie chodziło mu o Nathana, ale wolałam to
sprawdzić. Szybko związałam włosy w kucyk i założyłam ubrania (bez
czapki i bluza cała czarna, bez napisu). Założyłam kaptur na głowę i postanowiłam śledzić Harrego w
razie gdyby się okazało, że to jednak mój przyjaciel może mogłabym mu
pomóc.
Wyszłam po
cichu na korytarz i zauważyłam, że lokaty, właśnie wychodził tylnymi drzwiami
od domu. Zrobiłam to samo, co on, a Harry skierował się w stronę lasu, który teraz,
gdy jeszcze było ciemno wydawał się bardzo mroczny i upiorny. Musiałam trzymać
dystans, aby mnie nie zauważył, ale nie mogłam iść też zbyt wolno, aby go nie
zgubić. Zielonooki szedł wąską, krętą ścieżką znajdującą się dokładnie pośrodku
lasu, a ja podążałam kawałek za nim. Już w połowie drogi, stwierdziłam, że to nie był
dobry pomysł. Trzeba było zostać w domu. Już chciałam wrócić, gdy ścieżka się
skończyła, a Harry wszedł do opuszczonego magazynu, w którym nie było ani
drzwi, ani okien. Powoli podeszłam do dziury po jednym z okien i starałam się
stanąć tak, aby nikt mnie nie zauważył i żebym jednocześnie miała dobry widok
na całą sytuacje. Od razu ujrzałam Nathana przywiązanego do krzesełka, z
zaklejonymi ustami. Nie miał na sobie koszulki, więc dokładnie widziałam
wszystkie rany, na których znajdowała się zaschnięta krew, z niektórych jeszcze leciała powoli świeża krew. Zakryłam usta
dłonią, kiedy Harry podszedł do niego z nożem w ręce, robiąc przecięcie na jego
brzuchu i następne na klatce piersiowej. Pojedyncze łzy kapały z moich oczu,
podczas gdy Harry robił coraz to nowsze rany na ciele mojego przyjaciela.
Widziałam, że jego usta się poruszają, lecz nie mogłam usłyszeć, co mówił,
ponieważ znajdowałam się za daleko od nich. Lokaty uśmiechnął się złowrogo i
zrobił kolejne nacięcie zaczynające się na barku, a kończące przy nadgarstku
Nathana. Ten złowrogi uśmiech był inny, niż ten, którym obdarował mnie wczoraj.
Teraz umiałam dostrzec tą różnice, ten był prawdziwy, przepełniony nienawiścią.
Łzy z moich oczu lały się już strumieniami.
- To koniec
Mark! - Krzyknął Harry i wyjął z zza paska spodni broń, wymierzając w Nathana bronią oddał strzał. Krzesło, na,
którym siedział chłopak przewróciło się, a w jego klatce piersiowej dokładnie w
miejscu, w którym znajdowało się serce, była ogromna rana, z której w
nieprawdopodobnym tempie sączyła się krew. Pisnęłam, nadal mając zakryte usta
dłonią, jednak pisk był wyraźnie słyszalny. Wtedy oczy Harrego powędrowały na
moją postać, można było w nich dostrzec jedynie furię. Niewiele myśląc,
odwróciłam się do niego plecami, modląc się by nie strzelił także do mnie i
pognałam prosto do lasu, niestety pod wpływem chwili nie wbiegłam na ścieżkę i
teraz musiałam biec przed siebie myśląc tylko o tym, żeby uciec jak najdalej od
niego. Mówił, że jest mordercą, ale myślałam, że to tylko takie gadanie, żebym
się go bała. Teraz zdecydowanie się go bałam. Biegłam na oślep, co jakiś czas
odwracając się za siebie, aby sprawdzić, jakie mam szanse na ucieczkę. Z każdą
chwilą były coraz mniejsze, a on był coraz bliżej mnie. Przyśpieszyłam i
właśnie wtedy potknęłam się o wystający korzeń drzewa i upadłam tracąc
przytomność. Ponownie w przeciągu kilku dni pochłonęła mnie ciemność..
----------------------------------------------------------------------------
No i koniec tego rozdziału. :3
PRZEPRASZAM, ŻE DODAJĘ TAK PÓŹNO,
ALE MIAŁAM CIĘŻKI DZIEŃ :c
Jak myślicie czemu Harry, mówił do Nathana Mark? ;p
Nadal nie wiem czy zawieszę czy nie :x jeśli nie to rozdziały i tak będą najprawdopodobniej tylko w piątki.
KOCHAM WAS . <3
i dziękuje wszystkim, którzy komentują <3
to dla mnie wiele znaczy i bardzo motywuję do pisania, żeby was nie zawieść.
CZYTASZ = SKOMENTUJ . <3
Dziękuję za dedykacje to bardzo mile z twojej strony, a ja robię to co do mnie należy i co lubię czyli komentuję, a co do rozdziału to ciekawe on go nazywał Mark i co się stanie jak Mel odzyska przytomność i dziękuję, że nie zawiesiłaś bloga, bo to dla mnie bardzo ważne, ponieważ strasznie się wciągnęłam <3 do napisania <3 i jeszcze raz dziękuję za twoją dedykację.
OdpowiedzUsuńJa tez dziekuje ze nie zawiesilas. Mam nadzieje ze bedziesz prowadzila go dalej bo juz sie wciagnelam. A co do rozdzialu to jest super. Co sie stanie z Mel itd. Czekam na next :* ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńBędę czekać na każdy piątek...
OdpowiedzUsuńZupełnie nie rozumiem działań Harry'ego. Czemu zabił Nathana/Mark'a?
Czekam nn i życzę weny:*
szkoda że będziesz dodawać tylko w piątek, przemyśl to żeby może dodawać 2 razy w tygodniu, ale żeby nie było że cię zmuszam, ja tylko proszę abyś to przemyślała
OdpowiedzUsuńGenialny *___*
OdpowiedzUsuń*.* Ale sie porobiło! Ciekawość mnie zrżera co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńojojoj, czemu on to zrobił? co Nathan miał wspólnego z Harrym? awww.. tyle pytań... czekam na nexta, nie ważne kiedy dodasz, tylko blagam nie zawieszaj bo kocham ten ff <3
OdpowiedzUsuń/Klaudia
Kocham ten ff <3
OdpowiedzUsuńBoski! Mam nadzieję, że Harry jej nic nie zrobi! :o
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj! Twoje opowiadanie jest jednym, z moich ulubionych i byłoby mi go bardzo szkoda!
~Niewidoczna Z :*
PS. Dawno Cię u mnie nie widziałam. Mam nadzieję, że przy wolnej chwili wpadniesz! (jeśli oczywiście masz ochotę) :)
Super blog... strasznie lubię to ff i nie chciałabym, żebyś zawieszała... ploooooose... :'( wciągnełam się... do następnego !!
OdpowiedzUsuńbosh błagam nie zawieszaj.. Kocham Cię a rozdział cudowny #/Olczi x
OdpowiedzUsuńO ja dlaczego ? Nathan = Mark dlaczego ? Boski rozdział !!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń